wtorek, 24 września 2019

Lublin - szlakiem wielkich twórców, uliczkami tajemnic.

Lublin miasto poetów, kompozytorów i wielu wielkich tego świata. Perełka architektury i ośrodek kultury nazywany, nie przez przypadek, Małym Krakowem. Liczba studentów zagranicznych stale tu rośnie, sprawiając, iż dziś Lublin jest największym uniwersyteckim miastem we wschodniej Polsce.




Miasto odkrywałam z pomocą 17 przystanków, które opowiedziały mi nie tylko jego historię, ale również historię ludzi, którzy tutaj mieszkali, tworzyli, którzy walczyli o życie podczas okupacji. I o tych, którzy swoją działalnością i twórczością stali się wzorem dla kolejnych pokoleń. Tu odnajdziemy dom Wincentego Pola, muzeum literackie Józefa Czechowicza, czy Józefa Ignacego Kraszewskiego, w którego powieściach Lublin pojawia się wielokrotnie. Na fasadzie jednej z kamienic  - kamienica Klonowica (Rynek 2) znajdują się, wykonane w technice sgraffitowej, cztery portrety słynnych poetów, min. Jana Kochanowskiego. Na innej zaś, zwanej kamienicą Muzyków (Rynek 16) portrety kompozytorów, w tym Henryka Wieniawskiego. Wielbicieli mruczków i pięknych grafik odsyłam pod adres Grodzka 17, gdzie można oglądać 77 kotów wykonanych na fasadzie techniką sgraffito. W ten sposób miasto upamiętniło twórczość mieszkającego w domu tuż obok — Andrzeja Kota, tworząc piękną galerię artysty.


Stare miasto zachwyca. Mimo wojennych zniszczeń zachowało swój średniowieczny układ urbanistyczny. Liczne zdobienia na fasadach przyciągają wzrok, a tabliczki informacyjne umieszczone na murach upewniają w przekonaniu, iż miejsce to było niewątpliwym ośrodkiem kulturalnym łączącym wschód i zachód, w tym wiele kultur oraz religii.
Choć sporo kamienic wymaga renowacji, nie sposób starówką przejść obojętnie. 


Na, wbrew pozorom, niewielkiej powierzchni miasta mieści się aż 110 zabytków, a wśród nich warto wymienić Zamek Lubelski z pięknie zdobioną Kaplicą Trójcy Świętej oraz Donżonem. To właśnie w murach tegoż zamku podpisano Unię Lubelską.

Wieżę Trynitarską z kogucikiem na szczycie, który strzeże mieszkańców przed wszelkim niebezpieczeństwem. Bazylikę Dominikanów, Bramę Łokietka i wiele innych, które warto, a nawet zobaczyć należy. Przy okazji zabawić się w łowce tajemnic, ukrytych szlaków, legend, jak ta o czarciej łapie, i poznawać to wyjątkowe miasto, które nie bez przyczyny trafiło na listę Pomników Historii.

Jak stary jest Lublin?

Wzmianki o nim pochodzą już z VI w. W historię miasta istotnie wpisała się ludność żydowska. Nie bez przyczyny miasto nazywano Żydowskim Oxfordem. Niestety II wojna światowa zmieniała jego oblicze. Ludność żydowską masowo wymordowano, a przejmujący pomnik tych ofiar znajduje się w Majdanku, niemieckim obozie, w którym życie straciło 80 tys. ludzi. Atmosfera jest tam tak przejmująca, iż nie sposób tego wyrazić słowami.

Na tutejszą kuchnię wpływ miało wielu. Na pierwszy kęs pójdą lubelskie cebularze — placki z cebulowym nadzieniem wypiekane przez żydowskich piekarzy. Później lubelskie forszmaki, czyli gulasz mięsny z ogórkami kiszonymi. I oczywiście pierogi z serowo-ziemniaczanym farszem.
Wielbicieli piwa nie powinna ominąć wizyta w tutejszym browarze i degustacji dobrej, aromatycznej Perły. Co ciekawe, browar udostępnia swoje tereny pod kulturalne inicjatywy z plenerowym kinem włącznie.

Na szczególną uwagą zasługują: lubelski hejnał, którego historia i muzyka liczą ponad 400 lat, oraz pomnik kozła stojący w centrum miasta.
A nie przez przypadek kozioł wpisał się w historię Lublina. Legenda głosi, iż to kozica wykarmiła swoim mlekiem osierocone za sprawą wojny dzieci. W podziękowaniu stała się symbolem miasta. Ponoć tylko mała pomyłka rysownika sprawiła, że zamiast kozicy na herbie miasta pojawił się kozioł. I tak zostało. Odtąd mieszkańcy Lublina przedstawiają miasto jako Kozi Gród. I choć wygląd kozła zmieniał się przez lata, wciąż jest niewątpliwym symbolem tegoż miejsca.

Z przyjemnością przyjadę tu ponownie podziwiać urokliwe, brukowane uliczki, kolorowe kamienice, dekoracje, zwłaszcza te zdobiące miasto — dzieła miejscowych artystów. Z przyjemnością pozaglądam w bramy, uwiecznię pięknie zdobione drzwi i fasady budynków. Zabłądzę pośród gwaru starego miasta, pośród dźwięcznych języków świata. Do tego okoliczne pałacyki i dworki, które wciąż są perełką regionu i choć nie rzadko wymagają remontu, idealnie wpisują się w krajobraz lubelskiej ziemi. Po drodze pola lawendy, której i na starówce nie brak. Sama nabyłam kilka wiązek, bowiem nic tak nie koi, jak jej zapach i kolor.

I z ogromna przyjemnościąodpocznę, w jednej z aromatycznych kawiarenek, z kawą i ciastkiem, oraz niekwestionowanymi towarzyszami podróży: aparatem, dziennikiem i piórem.




























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz