wtorek, 24 września 2019

Lublin - szlakiem wielkich twórców, uliczkami tajemnic.

Lublin miasto poetów, kompozytorów i wielu wielkich tego świata. Perełka architektury i ośrodek kultury nazywany, nie przez przypadek, Małym Krakowem. Liczba studentów zagranicznych stale tu rośnie, sprawiając, iż dziś Lublin jest największym uniwersyteckim miastem we wschodniej Polsce.




Miasto odkrywałam z pomocą 17 przystanków, które opowiedziały mi nie tylko jego historię, ale również historię ludzi, którzy tutaj mieszkali, tworzyli, którzy walczyli o życie podczas okupacji. I o tych, którzy swoją działalnością i twórczością stali się wzorem dla kolejnych pokoleń. Tu odnajdziemy dom Wincentego Pola, muzeum literackie Józefa Czechowicza, czy Józefa Ignacego Kraszewskiego, w którego powieściach Lublin pojawia się wielokrotnie. Na fasadzie jednej z kamienic  - kamienica Klonowica (Rynek 2) znajdują się, wykonane w technice sgraffitowej, cztery portrety słynnych poetów, min. Jana Kochanowskiego. Na innej zaś, zwanej kamienicą Muzyków (Rynek 16) portrety kompozytorów, w tym Henryka Wieniawskiego. Wielbicieli mruczków i pięknych grafik odsyłam pod adres Grodzka 17, gdzie można oglądać 77 kotów wykonanych na fasadzie techniką sgraffito. W ten sposób miasto upamiętniło twórczość mieszkającego w domu tuż obok — Andrzeja Kota, tworząc piękną galerię artysty.


Stare miasto zachwyca. Mimo wojennych zniszczeń zachowało swój średniowieczny układ urbanistyczny. Liczne zdobienia na fasadach przyciągają wzrok, a tabliczki informacyjne umieszczone na murach upewniają w przekonaniu, iż miejsce to było niewątpliwym ośrodkiem kulturalnym łączącym wschód i zachód, w tym wiele kultur oraz religii.
Choć sporo kamienic wymaga renowacji, nie sposób starówką przejść obojętnie. 

wtorek, 30 lipca 2019

Śladami literatury angielskiej, tropem Robin Hooda - Anglia, jaką poznać warto.

To była podróż śladami jegomościa w kapturze, znanego jako Robin Hood. Legenda o nim trwa tu do dziś, co daje możliwość podróżowania z dreszczykiem emocji, nutą historii, która nie tylko kształtowała ówczesną Anglię, ale ma wpływ na czasy obecne, stając się inspiracją i kanwą dla wielu przedsięwzięć, powieści, bajek i filmów, na których i ja miałam okazje się wychowywać.



Tutejszy świat zachwyca w każdym mijanym obrazie. Zieleń i ilość kwiatów wręcz definiują ten region Anglii. Kamienne domki z barwnymi drzwiami i nisko zawieszonymi sufitami, przywołują obrazy rodem z najlepszych historycznych powieści. W okresie letnim wzrasta ilość samochodów w stylu Cabrio, które przemierzając wąskie, małomiasteczkowe drogi, oplatające zielone pola niczym wstęgi, się stają barwnym i niejedynym akcentem tutejszej społeczności. Bo, to na co zwróciłam uwagę, to spokój, brak pospiechu i niewymuszona życzliwość, zwłaszcza w wydaniu dojrzałej części społeczeństwa.

W autobusach podmiejskich wszyscy mają czas na wsiadanie, wysiadanie, bez pośpiechu, bez parcia na drzwi. Każdy z uśmiechem jest witany przez kierowcę, u którego kupuje bilety. Okoliczne pałacyki i zamki pełne są piknikujących rodzin z rozbrykanymi dziećmi. To prawda, tu maluchy zachowują się bardzo głośno, ale widok rozłożonych kocyków, koszy pełnych smakołyków oraz biesiadujących ludzi w miejscach z wielką historią, robią wrażenie. Nie ma tabliczek „nie deptać trawy” czy „zakaz wyprowadzania psów", bo te mogą wchodzić wszędzie, prosi się, tylko aby były na smyczy.

wtorek, 2 lipca 2019

Na szlaku mazurskich jezior, historycznych dróg - Węgorzewo.

Miasto pełne żeglarzy, tawernianego gwaru, wieczornych biesiad nad jeziorem i wiatru, co w żagle dmie.

Z Mazurami związana jestem od dzieciństwa za sprawą dziadków, którzy tu mieszkali. Przesiedlili się z Wileńszczyzny tuż po II wojnie światowej, jak wielu innych Polaków. Zamieszkali na niewielkiej wsi, wcześniej zamieszkiwanej przez ludność niemiecką, na pasie strefy nadgranicznej. Ich dom stoi do dziś i do dziś pozostaje w rękach dalszej rodziny. Dom charakterystyczny z czerwonej cegły, tuż obok zwalista kamienna obora i do niedawna wielka drewniana stodoła. Sady bogate w owocowe drzewa i krzewy. Rechot żab dobiegał z pobliskiego stawu, pożądanego w okresie letnim wodopoju dla wypasających się krów.

Dziś wieś zdaje się wyludniona, gości głównie turystów podczas wakacji i dłuższych weekendów.
A Węgorzewo, urokliwe miasto w woj. warmińsko-mazurskim pozostaje stałym punktem wakacyjnych podróży wielu osób, głównie ze względu na okolicę: jeziora, keja, coroczne festiwale i festyny, smakowite ryby z pobliskich wód. Życiem wyraźnie tętni w okresie letnim i gości tu nie brakuje, zwłaszcza żeglarzy. Z przyjemnością podąża się uliczkami miasta, zaglądając w stare kąty, których czas nie szczędził, a które przywołują cudowne wspomnienia.

Do majestatycznych perełek miasta z pewnością należy okazały Zamek Krzyżacki z XIV w., który obecnie jest w remoncie i mam nadzieję, wkrótce będzie dostępny dla zwiedzających.

wtorek, 25 czerwca 2019

Santiago - prawdziwie zielona wyspa. Cabo Verde cz. II.

Wyspy Zielonego Przylądka na mapie przypominają koraliki, jakie z uwielbieniem noszą kobiety całego świata. Wbrew pozorom, nie wszystkie są takie zielone, jak je nazwa Cabo Verde maluje. Do przylądka też mają daleko. Za to każda jest inna i własną historię dziejów opowiada.

W części II mojej wyspiarskiej, caboverdyjskiej opowieści, skupię się na tej największej i rzeczywiście zielonej, której krzewy i drzewa zdobią szczyty oraz doliny,  wyspy zwanej Santiago. 

Ruszając od strony stolicy — Prai, należy kierować się na północ. Z każdym kilometrem zieleń staje się bardziej nasycona. Ziemię zdobią liczne bananowce przeplatane z polami trzciny cukrowej przywołującej na myśl rodzimy tatarak. Kusząco prezentują się drzewa papai, a ich owoce wydają się najsłodsze na świecie. Do tego liczne kokosowe palmy, agawy i pola kukurydzy opasanej pędami fasoli. Absolutnym zjawiskiem zielonej części natury wyspy są drzewa smocze i okazy przypominające ogromne figowce, z korzeniami nad powierzchnią ziemi i długimi zwisającymi pędami, które być może stały się pierwowzorem słynnego Drzewa Dusz z „Avatara”. Nazwę trudno było ustalić, ponieważ większość mieszkańców opowiadał o nich tylko w języku kreolskim.

Zwierząt tu nie brakuje. Obok tych hodowlanych, sprawnie pędzonych głównymi szlakami komunikacyjnymi, prym wiodą psy i koty. Licznie wędrują ubitymi dróżkami, ruchliwymi ulicami, a nawet plażami i nikt spokoju im nie zakłóca. Chętnie towarzyszą ludziom w przydomowych pracach i łapią co lepszy kąsek. Jednak to żółw jest symbolem wszystkich tych wysp i jego wizerunek nie tylko zdobi rodzime monety czy znaczki, ale też biżuterię i kolorowe chusty z pasją noszone przez kobiety.

wtorek, 18 czerwca 2019

Nie tak zielona, jak ją malują - Sal. Cabo Verde cz.I

W poszukiwaniu zielonych wysp Cabo Verde możemy się mocno rozczarować, gdy trafimy na Sal. Ta niewielka, choć jedna z większych Wysp Zielonego Przylądka daleko odbiega od oczekiwanej soczystej zieleni. Jest ciepła, a nawet gorąca, bez względu na kalendarzową zimę. Wygląda jak nieustający plac budowy lub sceneria rodem z „Marsjanina”. Płaska i piaskiem spowita. Czasami bladozielony kłębek rośliny przeleci goniony wiatrem. W końcu to Wyspa Zawietrzna. Najbliżej Sahary i blisko słońca. Jednak nie dajcie się zwieść tej martwej scenerii bowiem plaże są tu jedne z najpiękniejszych na świecie.


Długie, szerokie z ciepłym przyjemnym piaskiem o jasnej barwie. Ocean mieni się barwami szmaragdu, błękitu i ciemnej zieleni. Woda pozornie chłodna, z każdą chwilą ciepłem zaprasza do długiej kąpieli. Wiatr tworzy majestatyczne fale, stanowiąc raj do uprawiania wszelkich sportów wodnych. Kolorowe latawce i żagle wpisały się już w pustynny krajobraz wyspy, kaskadą barw zdobiąc horyzont.

Wyspa niegdyś nosiła nazwę Llana, ale odkrycie soli przyniosło jej tę dzisiejszą — Sal. Nic dziwnego. Pozostałości dawnej kopalni soli to jeden z ważniejszych punków programu w objedzie wyspy. Ogromne rusztowania, trasa wyciągu soli, pozostałości po hangarach przeznaczonych dla przewoźników, wszystko to nadal zachwyca, tworząc osobliwy klimat na środku pustyni, na środku niczego. W pobliżu znajduje się krater wygasłego wulkanu, w którym dziś goście korzystają z uroków kąpieli solankowych. 

niedziela, 16 czerwca 2019

Majorka, rajska wyspa i cliff diving dla odważnych.

Majorka, miejsce niezwykłe, pełne bajkowych plaż, malowniczych zatoczek, turkusu morza. Zaledwie kilka dni na tej malowniczej na wyspie sprawi, że naładujemy biologiczny zegar na kilka kolejnych miesięcy, a przy okazji zobaczymy niezwykłe miejsca stworzone przez człowieka, zainspirowane przez naturę, inspirujące do powstania najsłynniejszych filmowych obrazów, jak choćby „Atlasu Chmur”.


Po pierwsze Palma de Mallorca, stolica Balearów i chyba najważniejszy port Morza Śródziemnego. Tu niewątpliwie należy zobaczyć majestatyczną, masywną, gotycką katedrę La Seu, jedną z najświetniejszych budowli sakralnych Hiszpanii. Powstała z piaskowca, a prace nad nią trwały od roku 1230 i to przez ponad 400 lat. Naturalnie obowiązkowo należy zwiedzić stare miasto, pełne urokliwych uliczek, stylowych kamienic z kutymi balkonami. Tuż przy katedrze wznosi się dawna siedziba władców mauretańskich, a później królów Majorki - Palau de Almudaina.

czwartek, 13 czerwca 2019

Wyprawy w siodle i Ranczo Tesli.

Podróże mają różny wymiar. Potrafią być ważne ze względu na odległość, klimat, ale również ze względu na towarzystwo, w jakim podróżujemy.
Mojej rodzinie zawsze towarzyszą zwierzaki, będące wyraźnym dopełnieniem każdej wyprawy. Dlatego teraz zapraszam Was na konną wyprawę, trasą urokliwą, sielską z oprawą prawdziwie polskiej wsi.



Okolice, które miałam okazję w tym celu odwiedzić, niezmiennie kojarzą mi się ze znanym skeczem Kabaretu Dudek „Sęk”:
„Ja poproszę zamiejscową Lubartów 33. Mój numer? 333!” Doskonale napisany szmonces-skecz oparty na humorze żydowskim.
Bo właśnie zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej lub bliżej, znajduje się Gmina Abramów ze wsią Glinnik. Niby nic, a jednak pojawiło się tam miejsce, które skupia miłośników koni, zwłaszcza dzieci i młodzież. Nie wątpię, że powodem jest teren, umożliwiający doskonałe konne wędrówki oraz ekipa, zarówno ta w ludzkim, jak i nieparzystokopytnym wydaniu, bo Ranczo Tesli nabiera rozpędu.

Trasy konnych wypraw prowadzą polami usłanymi łanami zbóż, leśnymi dróżkami, gdzie młode sarny z wiankami listków na głowie uciekają strapione. Gdzie łosie dostojnie kroczą, nadzorując znane sobie zarośla.
Pobliskie stawy zapewniają rozrywkę nie tylko dzikim zwierzętom. W nich z przyjemnością pluskają się konie, rozbijając kopytami wodę, a nawet puszczając bańki nosem. Możliwość towarzyszenia im podczas takiej zabawy jest niezwykłym doznaniem, zwłaszcza gdy wszystko obserwuje się z końskiego grzbietu, a woda wdziera się na siodło.
To podróż nietuzinkowa, z dreszczykiem emocji i pełną garścią inspiracji.

środa, 5 czerwca 2019

Kreta, wyspa będąca w... ruchu.


Była centrum cywilizacji Minojskiej, a nawet pierwszą cywilizacją w Europie. Dziś stanowi żywą legendę zamierzchłych czasów, którą dane odkrywać każdemu, kto progi wyspy przekroczy. A drzwi na wyspie są piękne...
























Większość tutejszej ziemi stanowią góry, zajmując 80% powierzchni, ze szczytem Pachnes (2452 m n.p.m.), znajdującym się w paśmie górskim Lefka Ori, co znaczy Góry Białe, które nazwę swoją zawdzięczają długo ośnieżonym szczytom w okresie zimowym, ale jasnym również latem za sprawą wapiennych skał.


To wyspa żyjąca w ruchu. Dosłownie. Według naukowców obecnie przesuwa się na południe z prędkością ok. centymetra na ćwierć wieku. Ten ruch odbywa się także w pionie, o czym świadczy fakt, iż zachodnia część wyspy unosi się, podczas gdy wschodnia zanurza się w głąb, a różnice te podaje się już w metrach. Stąd starożytne porty dziś leżą na skałach jak ten w Falasarnie, a wschodnie na morskim dnie, jak Olus. Tu przybywali słynni rudobrodzi bracia piraci — Barbarossa, Aruj i Khayrad’din. U jej brzegów cumowali swój okręt, ba nawet z Grecji pochodzili. Dokładnie z wyspy Lesbos. Kreta była ich systematycznym przystankiem w podbojach od Dżerby, po Grecję i Hiszpanię. Za ich sprawą pod koniec XVI wieku ucierpiała Sitia, Paleochora, czy Chania.
Wyspiarskie domy zdają się nieskończenie piąć w górę. Zbrojeniowe druty stanowią osobliwą wizytówkę domów, stacji benzynowych, a nawet bazy hotelowej. To nic innego jak urok tradycji, w której rodziny żyją wspólnie, pokoleniowo, a każde kolejne piętro staje się domem jednego z synów, którzy związek małżeński zawarli. To również możliwość obejścia ustawy podatkowej, ale ten temat się delikatnie pomija.

środa, 29 maja 2019

Saska Kępa bzem i jaśminem pachnąca.

To już kolejny maj, podczas którego uroczyście odśpiewano „Małgośkę” Agnieszki Osieckiej, rozpoczynając świętowanie obchodów Dni Saskiej Kępy. 
W tym roku tematem przewodnim było hasło „Jak dobrze mieć sąsiada”. 
I tu moim sąsiadom wielkie ukłony - jesteście cudowni!



Saska Kępa to piękny, zielony kawałek Warszawy, pełen urokliwych uliczek, adresów niezwykłych osobistości, jakie tu mieszkają bądź zamieszkiwały przed laty oraz kamienic zbudowanych w latach trzydziestych XX w.
Zaledwie 100 lat temu ta artystyczna dzielnica była wyspą między głównym nurtem i starorzeczem Wisły. Mieszkańcy Warszawy przybywali tu statkami i łodziami, aby mile spędzić niedzielny czas.

Najpopularniejszą ulicą Saskiej Kępy jest ulica Francuska, wzdłuż której ciągną się liczne kafejki i restauracje. Okoliczne ogródki sprzyjają biesiadowaniu i smakowaniu świetnej kuchni świata, której tu nie brakuje. Na dobre wino i smaczne tapas warto zajść do  Złota Hispanii, na sałatki i domowe wino do Ruža Roza, w iGreku najlepszy hummus i sery, a słodkości u Irenki. Podobnych miejsc jest tu jeszcze więcej, więc trzeba spróbować samemu i maraton po kafejkowej Kępie wykonać.  Osobom trwającym w nieustannym biegu polecam frytki belgijskie z okienka, jedne z lepszych, jakie jadłam.
Zielona Kępa Warszawy posiada iście romantyczno-poetycki klimat, który zapewnia doskonałe warunki do tworzenia, zatem przyciąga wielu artystów.
 Tworzył tu między innymi Stanisław Sikora, polski rzeźbiarz i medalier. Autor licznych pomników, w tym rzeźb stojących na dzielnicy. Zamieszkiwał dom przy ulicy Walecznych.

piątek, 24 maja 2019

Bolimowski Park, zielenie, przestrzenie i konie - Wierzbowe Ranczo.



Słońce powoli przedzierało się przez chmury. Łąki, wilgotne od porannej rosy, zachęcały do długich spacerów. Pastwiska pełne wypasanych koni, a wszystko to tuż obok urokliwych drewnianych zabudowań wsi. Taki widok dziś urzekł mnie podczas kolejnej podróży po Mazowszu.


Parki krajobrazowe, rezerwaty, ciche zakątki, dorzecza, lasy i rozległe pola, oto okoliczności wyjątkowe, by spędzić czas z dala od miejskiego zgiełku, wśród cudów natury. Towarzystwo też nie jest bez znaczenia. W moim przypadku szczególną role odgrywają mądre, inspirujące osoby oraz zwierzęta — zwłaszcza konie. 

I tak, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy znajduje się Wierzbowe Ranczo. Okolice Bolimowskiego Parku Krajobrazowego zachwycą każdego. Towarzystwo koni dopełni ową podróż, bo tu konie mają szczególnych charakter, i miejsce szczególne zajmują. Niemal wszystkie są po przejściach, skrzywdzone przez nieodpowiedzialnego człowieka. Odebrane przez Fundację Viva podczas interwencji, w Wierzbowym Ranczu odzyskują siły i stabilizację. Piękne, dostojne i zalęknione, na nowo uczą się żyć w stadzie i pośród ludzi. Praca i przebywanie z nimi daje ogromną satysfakcję.


"Konie są naturalnym katalizatorem rozwoju INTELIGENCJI EMOCJONALNEJ. Kontakt z nimi pozwala nam doświadczyć głębokiej relacji z samym sobą i automatycznie wydobywa z nas naszą AUTENTYCZNOŚĆ" - Małgorzata Rokicka To Inspire Coaching 

niedziela, 12 maja 2019

Piaski Duchowne, uroki Puszczy Kampinoskiej i Literatka w siodle

Zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy znajduje się raj, taki prawdziwy, kwitnący. Pachnący słońcem i mleczem. 
Z dala od zgiełku, z bliska do wielkiego świata.

Na skraju lasu, u koryta rzeki wiją się drogi, którymi chadzają sarny. Rosną gęstwiny, w których gwarnie biesiadują i ryją dziki. Gdzie matka łosia młode wprowadza w życie. Gdzie ptaki wiją gniazda, śpiewając doniośle.

Tam wiatr niesie słowa i plącze włosy, również te z końskiej grzywy. Bo koni tam pełne pastwiska. I jeźdźców na trasach dostatek.

Oto podróż, do której Was dziś zapraszam.


Niegdyś miejsce to zamieszkiwali Olendrzy, osadnicy z Fryzji i Flandrii, którzy uprawą mazowszańskich ziem zajęli się na przełomie XVII/XVIII w. Wyróżniała ich umiejętność i znacznie bardziej zaawansowana technika uprawy ziem trudnych. Osuszali podmokłe tereny, budując kanały i zbiorniki retencyjne. Karczowali lasy i tworzyli wały przeciwpowodziowe oraz nasypy zwane terpami. Do dziś docenia się ich umiejętność melioracji oraz zaznacza wysoką kulturę rolną. Ich przybycie pozytywnie wpłynęło na polską ziemię, jej zagospodarowanie, na rozwój rolnictwa i jakże istotną hodowlę zwierząt. Ich domy wyróżniały się na tle rodzimych gospodarstw — drewniane z wysokimi dachami.

piątek, 19 kwietnia 2019

Korfu i Wielkanoc na wyspie!

Ten niewielki obszar jednej z jońskich wysp należących do Grecji wabi okazałą zielenią i ogromem urokliwych drzewek oliwnych. W końcu aż 65% powierzchni wyspy wypełniają użytki rolne, z czego 55% to właśnie uprawy oliwek, których drzewa skrywają w konarach ogromne siatki przygotowane, by łapać owoce spadające z drzew. 

Do jednej z największych imprez na wyspie należą obchody związane z okresem wielkanocnym. Liczne parady, orkiestry, chórzyści, ci mali i nieco starsi, sztuczne ognie i wielkie tłuczenie dzbanów na głównym placu stolicy wyspy, Korfu. 








Tak naprawdę, w każdej, nawet najmniejszej miejscowości można dostrzec aktywność społeczną związaną z tym wielkanocnym obrządkiem, ale to stolica przyciąga rzesze ludzi z całego świata. Widok to osobliwy. Wszędzie słychać donośne śpiewy. Dzieci z koszyczkami barwnych kwiatów wesoło maszerują w procesyjnym tłumie. Waltornie i trąbki kroczących orkiestr połyskują w słońcu, a chóralne śpiewy potęgują doniosłość tych chwil. W Wielką Sobotę około godziny 11.00 następuje zbiorowe bicie dzbanów z wodą, którego celem jest zmyć nieczystości ziemi, pozbyć się wszelkich nieszczęść a przywołać to, co najlepsze. Czerwone, różnych rozmiarów dzbany wyrzucane z okien pobliskich kamienic i na środku głównego placu, tuż pod stopami innych uczestników świętowania. Na pamiątkę zabiera się drobne kawałki rozrzuconych skorupek. Później wielkie biesiadowanie w okolicznych kawiarniach i restauracjach, w których miejsca bywają zarezerwowane na długo przed obchodami.

sobota, 16 marca 2019

Santorini i cykady na Cykladach.

Cykady na Cykladach muzyką wypełniają malowniczą przestrzeń. Zbocza tych wysp zdobią charakterystyczne białe kamieniczki, które niczym śmietankowy krem zwieńczony kroplą błękitnego lukru, kreują bajowy krajobraz skąpany w promieniach słońca, otulony ramionami greckich bogów.


Krystaliczne morze, majestatyczne góry, doza starożytności oraz niezapomniane bizantyjskie zabytki przyciągają tu turystów z całego świata. Każda z wysp wabi swym czarem, zachwyca i fascynuje gości, na długo pozostając w pamięci.

Santorini, to najsłynniejsza grecka wyspa archipelagu Cyklad i jedno z najczęściej fotografowanych miejsc na świecie, gdzie biel z kroplą błękitu definiuje przestrzeń, malując niepowtarzalny pejzaż. To „wyspa wiatrów”, raj dla odkrywców, żeglarzy i windsurferów z całego świata.
Z miejscem tym związana jest legenda mitycznej Atlantydy, o której wspominał Platon w „Timaios” i „Kritiasz”. Wielu nieustannie trwa w przekonaniu, iż wszystkie zawarte w dziełach fakty idealnie pasują do Santorynu.
Niemniej, należy przyznać, iż niegdyś istniała tu imponująca kultura minojska, której mieszkańcy w większości opuścili wyspę tuż przed wybuchem wulkanu, po wielkim trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło wyspę przed ok. 1600 r. p.n.e. Wówczas ziemia ta stanowiła całość i nosiła nazwę Strongili, co znaczy „okrągła”. Wybuch wulkanu rozerwał ją na strzępy a pogłos detonacji, czterokrotnie obiegł kulę ziemską. Co więcej, w wyniku eksplozji wyspa została częściowo zatopiona. Jednocześnie powstała niezwykła kaldera — urwisko skalne w kształcie półksiężyca, o średnicy 10 km. I tak, po jednym Strongili dziś mamy główną wyspę Santorini, zwaną też Santoryn lub Thira, następnie Thirasie, Aspro oraz Nea Kameni i Palea Kameni w Kalderze z kraterem wulkanu.

wtorek, 12 marca 2019

Egipt, absolutnie inny świat.

Egipt od lat cieszy się wielką i niemal niezmienną popularnością wśród turystów z całego świata. Zamachy, do jakich doszło w ciągu ostatnich lat, tylko na moment studziły ciekawość związaną z tym właśnie kierunkiem, bo Egipt gwarantuje doskonałą pogodę przez cały rok, zapewnia niepowtarzalne widoki, otwiera skarbnicę dziedzictwa kulturowego, które wpłynęło na losy całego świata i stanowi osobliwą egzotykę, w której społeczno-kulturowe relacje, jednych fascynują, innych przerażają.



Niebiańskie plaże, rafy koralowe pełne wyjątkowych okazów podwodnego świata, tajemnice i legendy staroegipskich bogów, grobowce, oazy czy berberyjskie wioski pośrodku pustyni. Obok tego świetna kuchnia, aromatyczna i rozgrzewająca, mimo panujących upałów.

Przychylność gości zyskał za sprawą doskonale przygotowanej bazy hotelowej. Wysoki standard to w zasadzie tutaj podstawa. Należy jednak zaznaczyć, że ma to swoje uzasadnienie, ponieważ Egipt nie jest miejscem, w którym moglibyśmy bezpiecznie podróżować na własną rękę.
Tę istotną kwestię daje się odczuć na każdym kroku, zwłaszcza po opuszczeniu hotelowych murów. Uzbrojeni panowie zajmują każde skrzyżowanie, a wejście do hoteli poprzedzają liczne bramki. Mimo to chętnych uszczknąć tego kawałka świata nie brakuje.

wtorek, 5 marca 2019

Zalipie, podróż malowana kwiatami


Ciemne pnie rosnących tu drzew lipowych ozdobiono białymi, malowanymi ręcznie kwiatami, które niczym wiciokrzew pną się ku górze w stronę słońca. Taki widok nie pozostawia wątpliwości, że gość trafił w miejsce wyjątkowe, gdzie kwieciste bukiety dekorują tu nie tylko ogrody, ale każdy nawet najmniejszy szczegół życia i domowego obejścia.



Ta rodzima i nietuzinkowa malowana wieś znana jest niemal na całym świecie. Znajdziemy ją na terenie Powiśla Dąbrowskiego, zaledwie 30 km od Tarnowa, w pobliżu słynnego szlaku handlowego, którym podróżował sam król Władysław Jagiełło. Ów gościniec tarnowski nazywano również drogą Jagiełły.
Tutejsze tereny od zawsze szczyciły się pięknym drzewostanem, wśród którego dominowały lipy, na co wyraźnie wskazuje nazwa wsi oraz dęby i graby.

Dziś Zalipie przyciąga ludzi z niemal całego świata. Każdy przybywa podziwiać kunszt tutejszych malarek, których tematem przewodnim są kwiaty, zarówno te jaskrawo ubarwione rosnące w ogrodach, jak i te zdobiące każdą drewnianą chatę, murowany dom i każdy, nawet najmniejszy przedmiot codziennego użytku.

Wieś opowiada własną niebanalną historię. Kwiecisto malowane zagrody zapraszają do wnętrza. Malowane studnie nalegają, by przejrzeć się w tafli skrywanej weń wody, a barwne psie budy łagodzą oblicze nieustępliwych czworonożnych stróży.

niedziela, 3 marca 2019

Abu Dhabi czyli Ojciec Gazeli


Z miejscem tym wiąże się piękna legenda. Dawno temu pewien beduin przemierzał rozległe pustynne tereny. Gdy zauważył gazelę, ruszył niezwłocznie jej śladem. Ta doprowadziła go do upragnionego źródła wody. I tak powstało miasto zwane Ojciec Gazeli, czyli Abu Dhabi.


Zbawienne źródła wody do dziś są tu na wagę złota. Gazela zaś stała się jednym z najważniejszych symboli stolicy Emiratów Arabskich, Abu Dhabi. Nie dziwi zatem, że poświęcono jej nawet liczne miejskie murale.

Ziemia tu nie jest żyzna ani nie obradza soczystą zielenią. Natomiast z jej wnętrza wydobywa się osobliwe złoto, czego efektem są liczne platformy i odwierty. Właśnie to sprawiło, że zaledwie w 50 lat pustynni ludzie stworzyli miasto, o jakim marzą liczni władcy.

Abu Dhabi to największy spośród 7 emiratów oraz polityczna stolica Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Miasto znajduje się na kilku wyspach połączonych ze sobą mostami: Mussafah Bridge, Maqta Bridge, Sheikh Zayed Bridge Abu Dhabi. Prawdopodobnie najpopularniejsza z wysp to Yas, na której znajduje się Ferrari World.

wtorek, 26 lutego 2019

Perły Dubaju

Dubaj to osobliwy świat kontrastów, bogactwa i przepychu, rekordów Guinnessa, strzelistych wieżowców, prayroomów na każdej stacji benzynowej i starych dzielnic z piękną historią, gdzie w nieco mrocznych zaułkach tłoczą się ludzie. 


Całkiem niedawno miejsce to było niewielkim portem, a jednym ze sposobów na życie było tu wyławianie muszli perłowych. Poławiacze każdego dnia wielokrotnie schodzili na dno zatoki. Ubrani w białe stroje pod powierzchnią wody wstrzymywali oddech przez około 1-2 minuty. Za każdym razem wspierali się drugim człowiekiem, liną i kamieniem, uwiązanym do jednej nogi. W czasie penetracji dna nurek starał się zebrać jak najwięcej muszli, wkładając je do wiklinowego kosza przymocowanego do pasa. Pociągnięciem za line dawał sygnał do wypłynięcia. Nie była to łatwa ani bezpieczna praca. Wielu z nich ginęło z powodu ugryzień jadowitych węży żerujących w morskiej toni, a nawet w wyniku ataków rekinów . Inni umierali z powodu odmy płuc. Mimo to pamięć o nich nie wygasła, o czym świadczą sceny z życia poławiaczy, które można podziwiać w Muzeum Dziedzictwa.

Miasto przyciąga ludzi jak magnes. Jedni trafiają tu, bo Dubaj zobaczyć trzeba. Inni przybywają tu w poszukiwaniu pieniądza. Wielu zapomina, że ten prawdziwy stary Dubaj jest prawdziwie arabski. Wypełniony wonią kadzidła, otulającego niczym jedwab, z niezwykłym kolorem i zapachem szafranu unoszącym się nad targiem, gromadą mew skrzekliwie wypełniającą portowy gwar i warkotem silników drewnianych łodzi kursujących pomiędzy dzielnicami miasta.

piątek, 22 lutego 2019

Zamki Polski

Ten tekst będzie powstawał stopniowo, za każdym razem po odbytej podróży, podczas której przekroczę progi kolejnego polskiego zamku, uszczknę historii niezwykłej, nasycę oczy baśniowym widokiem, aż wszystko zapiszę mym piórem i uwiecznię aparatem. Zatem...



Magia na Zamku Czocha.
Ta niemal magiczna, gotycko-renesansowa budowla znajduje się w miejscowości Sucha. Powstała jako zamek obronny z rozkazu czeskiego króla Wacława I w latach 1241-1247. Za sprawą osobliwej atmosfery i wielu legend związanych z tym miejscem zamek stał się planem filmowym dla takich produkcji jak: Wiedźmin Legenda, Poza Lasem Sherwood czy Tajemnica twierdzy szyfrów. Ostatni obraz można powiązać z pogłoskami, jakoby w murach tych podczas II wojny światowej mieściła się szkoła szyfrantów Abwehry. Niestety brak na to dowodów. 

poniedziałek, 18 lutego 2019

Szlakiem życiodajnych wód i... Kaplica Czaszek

Osobliwe góry, płaskie jak stół, doliny ozłocone barwą jesieni, zamki, klasztory, wiekowe kościołki u szczytu wzgórz, krajobraz, którego widok zachwyca, a nawet w zadumę wprowadza. Tak w wielkim skrócie można zaprosić do podróży śladem najbardziej popularnych polskich uzdrowisk, szlakiem rycerzy i wojowników, tropem tajemnic, tych znanych i takich, które tylko czekają, by nieco ubarwić, czasami zmącić, sielską atmosferę kuracjuszy.


Polanica-Zdrój, Duszniki-Zdrój, Lewin Kłodzki i Kudowa-Zdrój bez względu na porę roku, choć jesień zdaje się tu najpiękniejsza, wabią niezliczonych gości. Doskonałe widoki zapewniają pobliskie Góry Stołowe, jedne z nielicznych w Europie gór płytowych ułożonych poziomo. Wypiętrzone 30 milionów lat temu skrywają niejeden sekret, niejedną bitwę, wielkie zwycięstwo.

Polanica-Zdrój przed wiekami należała do znanego śląskiego rodu rycerskiego von Glaubitz (Glubos), który rezydował na zamku Szczerba. W XVI wieku wieś trafiła pod pieczę jezuitów, których działalność wpłynęła na dynamiczny rozwój tutejszych ziem. Wkrótce pojawiły się pierwsze wzmianki o istnieniu mineralnych kwaśnych źródeł doskonałych na "słabości podbrzusza”, znanych również jako źródła ropuch bowiem płazy te padały w nich za sprawą kwasu węglowego zawartego w wodzie.
Nad miastem góruje wyjątkowy kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP. Uznaniem i widokiem miłym oczu cieszą się teatr zdrojowy z parkiem i pijalnia zdrojowych wód. Przez miasto przepływa rzeczka, w której wodzie ochoczo i licznie pluskają się kaczki. Wzdłuż niej klimatyczne kamieniczki, deptak i lokalne pamiątki.
Polanica-Zdrój to niewielkie, ale bardzo urokliwe miasteczko położone u podnóża gór Bystrzyckich i Stołowych, w szerokiej dolinie rzeki Bystrzycy Dusznickiej. Łagodny klimat podgórski oraz obfite źródła wód mineralnych sprzyjają tu leczeniu schorzeń kardiologicznych i układu pokarmowego. Wspaniałą atmosferę uzdrowiska tworzy jeden z najpiękniejszych polskich parków zdrojowych z pięknie kwitnącymi wiosną azaliami, rododendronami i magnoliami. Centralne położenie Polanicy-Zdroju w regionie sprawia, że jest to idealny punkt wypadowy wielu wycieczek pieszych, rowerowych i samochodowych. Niewielka odległość do granicy pozwala również na poznanie licznych atrakcji turystycznych Czech. Polanica-Zdrój jest miejscem wielu imprez o znaczeniu międzynarodowym. Każdego roku odbywa się tutaj posiadający kilkudziesięcioletnią tradycję Festiwal Szachowy im. Akiby Rubinsteina, najstarszy w kraju Festiwal Filmów Amatorskich „Pol-8” oraz Festiwal Muzyki Uzdrowiskowej „Muzyka Świata”. Miłośnicy aktywnego wypoczynku mogą zagrać w golfa na 9-dołkowym polu golfowym w Szczytnej, sprawdzić swoje siły na trasie rowerowej MTB „Piekielna Pętla”, przejść z kijkami polanicką trasę Nordic Walking, a zimą poszaleć na nartach — opowiadała mi rodowita polaniczanka, zastępca dyrektora hotelu Bukowy Park, Dorota Groszek.

piątek, 15 lutego 2019

Wrocław, miasto rzekami płynące.

Miasto młodych, uśmiechniętych ludzi, wszędobylskich krasnali, kolorowych mostów, bogato zdobionych drzwi i barwnych kamieniczek. Wrocław. Miasto rzekami płynące.



Podróż tu z pewnością dostarczy moc pozytywnych wrażeń. Każdy zakątek bowiem kryje jakąś tajemnicę, legendę i baśń, którą należy odkrywać powoli, delektując się chwilą, lub z dreszczykiem emocji i sercem na ramieniu. Wszystko zależy od tego, czy szukasz wytchnienia, spokoju czy też adrenaliny. To drugie z pewnością zapewni podróż na Mostek Pokutnic. Niezwykły stąd widok na Wrocław, a może nawet cały ten świat.

Trafisz tu drogą przez most i to nie byle jaki. Piękny, ogromny, jeden z największych w Polsce, a nawet na świecie. Most Rędziński. Żelbetonowy, podwieszany na jednym pylonie, most o najdłuższym przęśle żelbetowym, którego pylon w kształcie litery „H" postawiono na wyspie na środku Odry.

Warto przy tym pamiętać, że mostów miasto ma znacznie więcej. Każdy ma swoją historię i urok, jakiemu oprzeć się trudno. Uwagę przykuwa również Most Grunwaldzki (dawniej Cesarski), w cudownym kolorze blue, prowadząc z centrum miasta do dzielnicy uczelni. Jego urok ostatnio wykorzystał sam Steven Spielberg, osadzając go w czasach Zimnej Wojny, w swoim filmie „Most szpiegów”. Ponoć pod koniec II wojny powstawał tu pas startowy na życzenie samego Hitlera. Jednak, jak podaje portal PolskaNiezwykla.pl, skorzystał z niego tylko jeden samolot, a dokładnie uciekający gauleiter Dolnego Śląska, komisarz obrony Rzeszy Karl Hanke.

czwartek, 14 lutego 2019

Paryż miasto świateł i czerwieni moc

Walentynkowo postanowiłam zamieścić krótką opowieść o Paryżu. Mieście, które zapamiętałam przez pryzmat miliona świateł, zatłoczonych i przydymionych kawiarenek, porannych ciepłych bagietek i croissantów, oraz nieodzownej paryskiej czerwieni. 
Czerwieni, która przejawia się w ulicznych dekorach, latarniach, znakach stacji metra, słynnego budynku kabaretu Moulin Rouge czy czerwonych berecików chętnie noszonych przez Paryżanki. Niezwykły to obraz, w dodatku tak bardzo pasujący do tego Miasta Miłości.


To co sprzyja spokojnemu eksplorowaniu miasta, a jednocześnie zapewnia doznania wizualne i smakowe, to z pewnością okres bożonarodzeniowy. Wówczas to punktem obowiązkowym, który pozwoli zachłysnąć się niezwykłą atmosferą, będzie tutejszy Świąteczny Jarmark Marché de Noël. Każdego roku przyciąga tłumy zarówno Paryżan, jak i gości z całej Europy. Wzdłuż traktu ciągnącego się od Pól Elizejskich aż do Placu Concorde ustawia się wówczas ponad setka małych, drewnianych domków, a w każdym z nich wyśmienite rarytasy. Półki i półeczki uginają się od rękodzieła i ozdób świątecznych, lokalnych specjałów kuchni francuskiej, takich jak Buche de Noël. Wszystkiemu towarzyszy muzyka i wszechobecna, świeżo pachnąca choinka. Wokół czuć ciepłą woń aromatycznych wypieków i cynamonową kawę. Wszystko oprószone śniegiem, w razie potrzeby nawet sztucznym, i roziskrzone tysiącami światełek. Wieczorem z zapartym tchem można podziwiać świąteczną iluminację Champs-Élysées. Degustacja grzanego wina, vin chaud, i gorących pieczonych kasztanów, to tutaj absolutny must have.