środa, 5 czerwca 2019

Kreta, wyspa będąca w... ruchu.


Była centrum cywilizacji Minojskiej, a nawet pierwszą cywilizacją w Europie. Dziś stanowi żywą legendę zamierzchłych czasów, którą dane odkrywać każdemu, kto progi wyspy przekroczy. A drzwi na wyspie są piękne...
























Większość tutejszej ziemi stanowią góry, zajmując 80% powierzchni, ze szczytem Pachnes (2452 m n.p.m.), znajdującym się w paśmie górskim Lefka Ori, co znaczy Góry Białe, które nazwę swoją zawdzięczają długo ośnieżonym szczytom w okresie zimowym, ale jasnym również latem za sprawą wapiennych skał.


To wyspa żyjąca w ruchu. Dosłownie. Według naukowców obecnie przesuwa się na południe z prędkością ok. centymetra na ćwierć wieku. Ten ruch odbywa się także w pionie, o czym świadczy fakt, iż zachodnia część wyspy unosi się, podczas gdy wschodnia zanurza się w głąb, a różnice te podaje się już w metrach. Stąd starożytne porty dziś leżą na skałach jak ten w Falasarnie, a wschodnie na morskim dnie, jak Olus. Tu przybywali słynni rudobrodzi bracia piraci — Barbarossa, Aruj i Khayrad’din. U jej brzegów cumowali swój okręt, ba nawet z Grecji pochodzili. Dokładnie z wyspy Lesbos. Kreta była ich systematycznym przystankiem w podbojach od Dżerby, po Grecję i Hiszpanię. Za ich sprawą pod koniec XVI wieku ucierpiała Sitia, Paleochora, czy Chania.
Wyspiarskie domy zdają się nieskończenie piąć w górę. Zbrojeniowe druty stanowią osobliwą wizytówkę domów, stacji benzynowych, a nawet bazy hotelowej. To nic innego jak urok tradycji, w której rodziny żyją wspólnie, pokoleniowo, a każde kolejne piętro staje się domem jednego z synów, którzy związek małżeński zawarli. To również możliwość obejścia ustawy podatkowej, ale ten temat się delikatnie pomija.



Wąskie uliczki miast wypełniają turyści, jednak nie trudno zauważyć starszych dam w czerni, przysiadających na progu swych domostw. I nie jest to tylko kwestia przemijania, żałoby po zmarłym małżonku, ale kultury wspólnego, dostojnego przebywania.
Panowie zaś w bramach, przy otwartych oknach oddają się ekscytującej grze tavli, w której znajomość rachunku prawdopodobieństwa może zapewnić oczekiwaną wygraną.
Do tego Komboloi, nawleczone koraliki, rytmicznie przekładane w dłoniach mężczyzn, niczym kobiecy różaniec, których stukanie jest jednym z niezapomnianych dźwięków, obok cykad i szumu morza. Ich tradycja sięga okresu okupacji Otomańskiej.
Kręte drogi, okalane skałami i morzem, nierzadko pełne spadających kamieni i pędzących aut, zdobią przydrożne kapliczki, symbol dziękczynienia lub prośby. Od tych, co przeżyli i za tych, co życie w tym miejscu stracili. Kryją w sobie tajemnicę i modlitwę. W ich wnętrzu obok fotografii dostrzec można świecę, oliwę, a nawet pukiel włosów.


Wyspiarski klimat Krety ogrzewa słońcem, a wiatrem od morza przynosi ukojenie i wabi gości całego świata. Bo miejsce to jest pełne skarbów kultury, ziemi i ludzi.
Do tego śpiewające od rana cykady, których muzyka przywodzi na myśl ogrodowe zraszacze. Jednostajny dźwięk, zakłócony czasami przejeżdżającym skuterem, milknie zaledwie na chwilę, by od nowa grać tę samą symfonię.
Jesień to doskonały moment, by odwiedzić tę wyspę, zachłysnąć się morzem codziennych kontrastów, pięknem krajobrazów, doniosłością wielkiej historii i niezwykłej kultury. Słońce gości tu niemal bez ustanku. Otoczenie pachnie ziołami.
Do tego atrakcje turystyczne, które zaspokoją ciekawość każdego. I życie wieczorne tętniące do późnych godzin nocnych, okraszone doskonałą kuchnią, aromatyczną kawą i regionalnym trunkiem.

Do najsłynniejszych ośrodków Krety należy Heraklion, stolica wyspy, która odsłania historie, o jakiej wielu marzy, by przeżyć, doświadczyć. Tu tworzył Dedal, straszył Minotaur, a dziś dzieło wieńczy Pałac Króla Minosa, najstarszy minojski, zwany też labiryntem.
Chania, kolejne niezwykle miejsce, z Weneckim Portem, niepowtarzalnym miastem, gdzie wpływy tureckich oraz weneckich architektów dopełniają się wzajemnie. W Retimno wszystkie drogi prowadzą ku fortyfikacjom wzniesionym przez Wenecjan. Obok Port Wenecki z piękną latarnią i Forteca, które być może nieświadome swej krasy, przenoszą gości w inny, tajemny świat.

Żądnym przygód i wielkiej historii polecam ruiny pałaców minojskich w Knossos, Fajstos, Malii czy Káto Zákros. Do tego kilkugodzinny spacer wąwozem Samaria, jednym z najdłuższych w Europie, pełen rzadkich ptaków, pachnących roślin, niewielkich strumieni. Szczęściarze być może spotkają górską dziką kozę Kri-Kris, żyjącą właśnie w tym właśnie zakątku. Poszukiwacze przygód powinni udać się w stronę jaskiń, zwłaszcza popularnej jaskini Dikte.

No i te plaże, piękne, z wodą krystaliczną w barwie turkusu, lub piaskiem różowym jak na Elafonissi. Okolice cypla i Pelekanos urzekły mnie ogromnie. Preveli, gdzie rzeka wpada do morza, czy ta, na której rejestrowano finałową scenę „Greka Zorby”- Stavros.

Doskonała Frappe, chłodna i orzeźwiająca w tak upalne dni. Smakowite owoce morza, najlepiej spożywane w okolicy portu. Gościnni ludzie i atmosfera, która nie pozwala się nudzić.

Kręte uliczki miast, liczne tawerny, zjawiskowe porty, których doki zdobią zuchwałe jachty, nie pozwolą na rutynę.



Kreta to wyspa z bajki, takiej o morzu, piratach i złocie. O wielkich kulturach kształtujących nasz świat. Owocach morza, moussace i bakłażanach, których aromat towarzyszy każdego dnia. Gorącej kawie, mrożonym frappe i baklavas. Doskonałych serach myzithra, graviera, halloumi czy feta. Schłodzonym winie, greckiej muzyce, z poezją i lirą w tle. Tym wszystkim, za czym można zatęsknić, by ponownie wybrać ten cel podróży. Wiem, bo byłam tu dwa razy i jeszcze wrócę. Obiecuję to ludziom, których tam poznałam i sobie.






































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz