wtorek, 18 czerwca 2019

Nie tak zielona, jak ją malują - Sal. Cabo Verde cz.I

W poszukiwaniu zielonych wysp Cabo Verde możemy się mocno rozczarować, gdy trafimy na Sal. Ta niewielka, choć jedna z większych Wysp Zielonego Przylądka daleko odbiega od oczekiwanej soczystej zieleni. Jest ciepła, a nawet gorąca, bez względu na kalendarzową zimę. Wygląda jak nieustający plac budowy lub sceneria rodem z „Marsjanina”. Płaska i piaskiem spowita. Czasami bladozielony kłębek rośliny przeleci goniony wiatrem. W końcu to Wyspa Zawietrzna. Najbliżej Sahary i blisko słońca. Jednak nie dajcie się zwieść tej martwej scenerii bowiem plaże są tu jedne z najpiękniejszych na świecie.


Długie, szerokie z ciepłym przyjemnym piaskiem o jasnej barwie. Ocean mieni się barwami szmaragdu, błękitu i ciemnej zieleni. Woda pozornie chłodna, z każdą chwilą ciepłem zaprasza do długiej kąpieli. Wiatr tworzy majestatyczne fale, stanowiąc raj do uprawiania wszelkich sportów wodnych. Kolorowe latawce i żagle wpisały się już w pustynny krajobraz wyspy, kaskadą barw zdobiąc horyzont.

Wyspa niegdyś nosiła nazwę Llana, ale odkrycie soli przyniosło jej tę dzisiejszą — Sal. Nic dziwnego. Pozostałości dawnej kopalni soli to jeden z ważniejszych punków programu w objedzie wyspy. Ogromne rusztowania, trasa wyciągu soli, pozostałości po hangarach przeznaczonych dla przewoźników, wszystko to nadal zachwyca, tworząc osobliwy klimat na środku pustyni, na środku niczego. W pobliżu znajduje się krater wygasłego wulkanu, w którym dziś goście korzystają z uroków kąpieli solankowych. 


Owe saliny to baseny do pozyskiwania soli drogą odparowywania wody morskiej. Znajdują się w pobliżu osady Pedra de Lume. Portugalczycy przez setki lat zaopatrywali się w sól z tego regionu świata. Zasolenie wody dostępnej w celach rekreacyjnych jest tak duże, że ludzie korzystający z jej leczniczych walorów swobodnie unoszą się na powierzchni. Siła wyporu jest nieprawdopodobna.

Zachodnie wybrzeże wyspy to Buracona z lagunami, zatoczkami, w które z impetem wdziera się ocean, z ogromną siłą bijąc o kamienisty brzeg. W jednej z zatok można się wykapać, obserwując jednocześnie nieposkromioną moc wody. Tuż obok znajduje się jaskinia znana jako Blue Eye (Olho Azul). Tworzy ja wąskie gardło okalane stromymi skałami. Pośrodku znajduje się malutkie, ale głębokie jezioro, które najlepiej obserwować w okolicy południa, ponieważ padające promienie słoneczne wydobywają z ciemnej groty unikalny błękit. W pobliskim barze motto kabowerdyjczyów „Niente stress”. W sumie jest ono najczęściej przedstawiane w języku angielskim i zamykane w ręcznie plecionych bransoletkach „No stress”.

Obok salin i soli to rybołówstwo jest tu głównym źródłem utrzymania. Poranne targi cieszą się uznaniem nie tylko miejscowych, ale też samych turystów. Ogromne tuńczyki i pomniejsze ryby wyrzucane są z kutrów bezpośrednio na drewniane molo lub portowe ulice. Tłum zwiastuje wielkie targowanie. Takie widowisko można oglądać w Santa Marii czy w Palmeira.

Espargos, stolica wyspy, brzmi dumnie, ale nie dajcie się zwieść. Kolorowe domki zdobią centrum miasta, jednak na obrzeżach tylko osobliwie sklecone szałasy wypełniają pustynną przestrzeń. Co ciekawe, na wyspie nie brakuje miast duchów i budowli czekających na lepsze czasy. Puste, głuche, zapomniane. Jedne z ciekawszych znajdują się w pobliżu salin.

Warte ujrzenia i zatrzymania w migawce będą również zjawiska fatamorgany, znane jako Terra Boa. Tam pustynia rozpływa się, przechodząc w wodę. Choć to złudzenie, wygląda bardzo wiarygodnie.

Santa Maria na południu wyspy toczy się towarzyskie życie. Tu też dociera najwięcej turystów. Baza noclegowa jeszcze uboga, co daje możliwość zachłyśnięcia się pięknem Afryki, gościnnością i luzem mieszkańców. Obok wieczornych zabaw i biesiadowania, przyjemnością będzie również wizyta i udział w nabożeństwie w tutejszym kościółku Nossa Senhora das Dores. Wyjątkowy klimat i śpiewna modlitwa przyciągają nie tylko miejscowych.

Główne szlaki komunikacyjne tworzą asfaltowe drogi, ale te podrzędne, to ubity piach i kamieni szlak. Wieczorne miasta tętnią towarzyskim życiem, muzyką w rytmie spokojnej funany i rytmicznej kizomby. Z Sal pochodzą wykonawcy tacy jak Manuel di Candinho, Yass-Yass, Ildo Lobo. Tu niemal każdy muzykę ma we krwi. Mawia się nawet, że na dwóch mieszkańców domu, trzech gra na jakiś instrumentach.

Urokliwe plaże licznie wypełniają windsurferzy, ale tak doskonałe warunki naturalne zapewniają uprawianie wielu sportów wodnych. Tu też rozgrywane są zawody PWA(windsurfing). Owe plaże mają jeszcze inną równie ciekawą ozdobę - psy. Biegają swobodnie, wylegują się w towarzystwie turystów i mieszkańców, polegają pod leżakami, przy łodziach, nie wadząc nikomu. Są barwnym i wdzięcznym akcentem dziewiczej wyspy. Jedynie wieczorami, łącząc się w stada, mogą stanowić zagrożenie gdzieś na obrzeżach, ale to ich pora na łowy i zdobywania resztek posiłków wyrzucanych przez ludzi.

Zwolennicy nurkowania nie będą znudzeni bowiem okolice Sal to liczne podwodne groty, zatopione statki, ogromne ilości ryb tropikalnych, a nawet żółte rekiny, które można podziwiać, brodząc na płyciźnie po skalistym dnie oceanu. Konieczny wypoczynek na Ponta Preta, jednej z najpiękniejszych plaż na świecie. Wygląda jakby delikatny piasek Sahary, wkraczał do oceanu, burząc jego spokój i mieszając barwy. Przy brzegu można czasem spotkać duże żółwie. W końcu to symbol Cabo Verde.


Poranna czarna kawa, wieczorna muzyka przy plaży. Życie jak z bajki. Opowieść z Sal. Wyjątkowy świat, wyjątkowy klimat, tak w skórce można opisać Sal. Nic dziwnego. Społeczeństwo tu bardzo młode, pozytywnie nastawione, chętne do rozmów i opowieści. Jedzenie smakowite i caipirinha o zachodzie słońca chyba najlepsza na świecie.












































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz