czwartek, 17 stycznia 2019

Lizbona na weekend

Lizbona to miasto niespodzianek. Zróżnicowana zabudowa, niezwykle, wąskie, kręte uliczki starego miasta, kluby z muzyką fado i charakterystyczne żółte tramwaje. Obok tego czarna kawa w malutkim, zatłoczonym mieszkańcami lokalu i dźwięczny, ekspresyjny język wypełniający przestrzeń.



Historia podpowiada nieśmialo, iż Lizbona jest starsza niż Rzym, nawet o około 4 wieki. To jednocześnie druga najstarsza stolica europejska tuż po Atenach. Uważa się, iż początek dali jej Fenicjanie w ok. 1200 r. p.n.e., doceniając położenie i doskonałe możliwości komunikacyjne ze światem. Mawiano o niej wówczas “Allis Ubbo”, co oznacza “Bezpieczną przystań, bezpieczny port”.
Popularny żółty tramwaj to jeden z najpopularniejszych widoków miasta. Sprytnie turkocząc pomiędzy zaułkami, przemierza najstarsze dzielnice. Pod górę i z góry. I nawet tłok nie przeszkadza, bo każdy skupia się, by uwiecznić śliczne budynki i miejsca. Podróż najbardziej znaną linią nr 28 dostarczy moc wrażeń i zaspokoi ciekawskie oczy. 

Przemierzając Alfamę, Baixe, Chiado zapewnimy sobie Lizbonę w pigułce pozytywnych doznań. Owa najsłynniejsza linia tramwajowa, siedmiokilometrowej długości, działa od 1914 roku, łącząc Plac Martim Moniz z dzielnicą Prazeres. Tylko niektóre kursy mają krótszą trasę kończącą się na Grace z Estrela.
Dzięki tej podróży już mamy okazję podziwiać z daleka i bliska Katedrę Sé, czy Zamek Św. Jerzego. Oprócz tego warto odwiedzić znakomite, interaktywne Muzeum Fado, zajrzeć do Klasztoru Hieronimów, czy w okolice Torre de Belém. Co ciekawe, ta militarna budowla Lizbony leżąca u ujścia Tagu była niegdyś Urzędem Celnym, pełniła też funkcję latarni morskiej, koszar, więzienia, a nawet punktu obsługi telegrafu.
Nie można opuścić miasta bez podróży najdłuższym mostem Europy. Mowa tu o Vasco da Gama ciągnącym się na 17 km, usytuowanym nad żeglugowym kanałem Cala Norte. Inaugurację tej niezwykłej budowli łączącej dwa brzegi uświetnił stół mierzący 15 km, wpisany z resztą do księgi Rekordów Guinnessa, przy którym do obiadu zasiadło ponad 15 tys. osób.

Okolice Lizbony to jednocześnie kilka obszarów chronionych: parki, rezerwaty czy pomniki przyrody.
Nic dziwnego, iż miasto przyciąga tłumy gości z całego świata. Doskonałe owoce morza, magiczne słodkości i kawa czarna jak noc, serwowana w pięknych ręcznie wykonanych filiżankach. Tego nie można zapomnieć. A fado, niczym wisienka na torcie, dogłębnie wypełni naszej podróży obraz. 

Dźwięk gitar, moc pieśni, przeniosą nas do odległej w czasach Lizbony i całej Portugalii. Niegdyś melancholijne, tragiczne, pełne udręczenia i smutku, dziś nawiązuje do szczęścia, nadając muzyce swawolny, radosny ton. Maria Severa to jedna z pierwszych udokumentowanych artystek, śpiewających fado. Później pojawiła się Amália Rodrigues, która stała się międzynarodowym symbolem i wzorcem tego gatunku muzyki. Wśród obecnych artystów szczyptą szczęścia w owej piosence zachwyci cudowna Maria Moura. Nie powinno więc dziwić, iż w 2011 roku fado trafiło na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.

Bo „fado” to los, przeznaczenie, co wyraźnie zauważa się w słowie i muzyce fado. Choć powstało w XIX wieku, w najbiedniejszych dzielnicach portowych Portugalii, dziś przechodzi prawdziwy renesans. Tym samym koneserzy tejże muzyki powinni odwiedzić muzeum poświęcone artystom i muzyce fado.

Portugalia zdobiona jest słońcem, plażą, klifami i biało-niebieskimi azulejos. One nie tylko nadają ton otoczeniu. Tworzą niepowtarzalny urok każdego miejsca, domu, świątyni i najwęższej ulicy. Z przyjemnością tu wrócę.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz